Ashleigh Barty i Stefano Berlincioni
Jak ocenia pan organizację zawodów? Czy młodzi tenisiści mogli poczuć blichtr wielkiego świata zawodowców?
Turniej jest organizowany bardzo dobrze. Rozgrywa się od wielu lat w niewielkiej wiosce pomiędzy Pizą a Florencją. W atmosferze relaksu kibice są blisko zawodników.
A jaki turniej, który pan odwiedził, był najbardziej atrakcyjny ze wszystkich?
Mój ulubiony odbywa się w chorwackim Umagu. Lipiec, plaża, impreza, piękna lokalizacja, tenisiści w wakacyjnych nastrojach – czego chcieć więcej? W tym roku również wybieram się do Chorwacji.
Jak rysuje się przyszłość włoskiego tenisa? Gianluigi Quinzi jest jednym z najlepszych juniorów, dobrze sobie radzi w futuresach, ale kiedy otrzymał szansę w challengerze, przegrał z cierpiącym na chorobę dwubiegunową Frederico Gilem, co można uznać za niewykorzystanie okazji.
Quinzi nie tylko jest dobrym juniorem. On jest jednym z najlepszych juniorów ostatnich lat. Być może gra za dużo na mączce (trenerzy są Argentyńczykami, pewnie dlatego) i musi poprawić serwis, ale ten bekhend ma imponujący. Jestem spokojny o jego przyszłość, bo wiem, że to ambitny i pracujący chłopiec. Włochy wreszcie mają kilku dobrych młodych zawodników – są jeszcze Baldi, Napolitano, Donati.
Ta porażka z Gilem na pewno nie przynosiła chluby, ale nigdy nie wiadomo, kiedy ciemny pasażer jest z Portugalczykiem: jednego dnia Gil potrafi wygrać z dobrym tenisistą, innego dnia przegrywa z pół-amatorem.