Co słychać u Aspasa?
Od 2004 roku i dołączenia do ekipy Liverpoolu hiszpańskiego trenera – Rafaela Beniteza, w ekipie the Reds zawsze gra jakiś Hiszpan. Był Fernando Torres, Xabi Alonso czy Pepe Reina, których umiejętności nie podlegają dyskusji. Byli też jednak tacy, o których fani woleliby jak najszybciej zapomnieć, np. Fernando Morientes i Antonio Nunez. Każdy kolejny menadżer miał w składzie zawodników ze słonecznej Hiszpanii. Hodgson przejął ich po Benitezie, a Dalglish dołożył jeszcze Jose Enrique. Kiedy w 2012 roku menadżerem został Brendan Rodgers, który z pasją mówił o grze opartej na milionach krótkich podań i wysokim pressingu, wydawać by się mogło, że oczywistym będzie sięgnięcie po dobrze wyszkolonych piłkarzy z większego kraju Półwyspu Iberyjskiego. Irlandczyk zrobił to jednak dopiero zeszłego lata, ściągając do Anglii perspektywicznego Luisa Alberto i charakternego Iago Aspasa. O ile ten pierwszy o sile klubu z Anfield ma decydować w przyszłości, to Aspas jest zawodnikiem na teraz.
Scouserzy różnie oceniali transfer wychowanka Celty Vigo. Jedni określali go tylko mianem zmiennika Sturridga, inni jako „zapchajdziurę”. Najwięcej było jednak głosów pełnych nadziei. Przewidywano nawet, że ściągnięto drugiego Michu. Hiszpan miał idealnie wpasować się do szybkiej gry liverpoolczyków i okazać się wielkim wzmocnieniem. Jego 12 bramek i 7 asyst z zeszłego sezonu miało być tylko próbką umiejętności. Należy pamiętać, że nowa „dziewiątka” Liverpoolu już na początku dostała swoją największą szansę. Luis Suarez był przecież zawieszony, miał wrócić do gry dopiero w 6 kolejce. W tym czasie Aspas miał pokazać swoje umiejętności i ugruntować sobie miejsce w składzie. Pierwsze wrażenie były piłkarz Celty zrobił naprawdę dobre. Bramka i asysta w debiucie to niezły początek. Ogólnie w 7 meczach przedsezonowych napastnik strzelił 4 bramki i 3 razy asystował. Przeciwnicy byli co prawda z niższej półki, jednak liczby stały za piłkarzem.
Problemy zaczęły się wraz z początkiem sezonu. Rodgers zmienił styl, a Aspasa wystawiał na skrzydle zamiast w ataku. Liverpool gra teraz cofnięty i atakuje raczej z kontry. Trudno nie odnieść wrażenia, że Hiszpan nie do takiej gry jest stworzony. Dobre w jego wykonaniu było tylko pierwsze spotkanie, które zakończył z asystą na koncie. Później było gorzej. W większości spotkań Iago oceniany był jako jeden z najsłabszych na boisku. Do tej pory zaliczył 6 spotkań, ani razu nie rozgrywając pełnych 90 minut. Poskutkowało to straceniem przez niego miejsca w pierwszym składzie, a po powrocie Luisa Suareza odzyskanie go będzie nie lada wyzwaniem. Dodatkowo zespół z miasta Beatlesów gra teraz ustawieniem 3-5-2, w którym są 3 pozycje odpowiednie dla wychowanka Celty. Dwie najbardziej wysunięte postaci to Suarez i Sturridge. Obaj są w fenomenalnej formie. Pozostaje jedna pozycja, o którą po powrocie Coutinho może bić się nawet 4 piłkarzy. Wydaje się, że jedyna nadzieja w kontuzjach i zawieszeniach.
7 kolejek to z pewnością za mało na ocenę piłkarza i bynajmniej nie zamierzam nikomu wystawiać stopni. Jednak Aspas zmarnował swoje największe szanse i teraz już nie wszystko zależy od niego. Po pierwsze musi ciężko pracować, a po drugie ktoś musie sobie „zasłużyć” na opuszczenie pierwszej jedenastki. Kwestią otwartą pozostaje to, czy Hiszpan za kilka lat będzie wymieniany jednym tchem z Torresem i Alonso, czy dołączy do Andriya Voronina, który w meczach przedsezonowych potrafił przyćmić samego El nino, a dziś gdy jest wspominany przez fanów the Reds, to raczej w formie żartu. Szansę od Brendana Rodgersa na pewno dostanie jeszcze niejedną, więc wszystko przed nim.