Dokąd zmierza Real?
Odkąd trenerem Realu Madryt został Carlo Ancelotii, chciałem zobaczyć czy w krótkim czasie będzie w stanie zmienić styl zespołu, a także odejść od filozofii gry Mourinho. Czy to mu się udało już teraz?
Real Madryt jak na razie zajmuje trzecie miejsce z dorobkiem 19 pkt. Każdy kto oglądał mecze Realu w tym sezonie z pewnością zauważył, że wygrane ligowe przychodzą im z wielkim trudem. Przy okazji dopowiem, że mój tekst będzie odnosił się jedynie, do spotkań Primera Division. Po pierwszych ośmiu kolejkach ubiegłego sezonu mieli na swoim koncie 14 pkt – teraz mają o pięć więcej. Również w bramkach strzelonych jest lepiej, bo wtedy zdobyli 15 „sztuk” – teraz mają o dwie bramki więcej. Gorzej jest jedynie w obronie, bo obecnie stracili 9 goli – przed rokiem było tych bramek 7. Zatem wielu spyta się, o co ja się przyczepiam. Bo przecież to dopiero początek sezonu, a do tego jest lepiej niż przed rokiem. Owszem wyniki są, ale gra, jak na zespół, do którego przyszli Bale(niecałe 100 mln euro), Illarramendi i Isco(razem ponad 60mln euro), jest po prostu słaba. Stracili punkty dwa razy i to z drużynami z czołówki – remis z Villarreal na wyjeździe oraz domowa porażka z Atletico. Poza tym odnieśli sześć zwycięstw, ale większość z nich, to były wygrane rodzące się w ogromnych bólach. Już inauguracja sezonu przeciwko Betisowi pokazała, że to wszystko jeszcze nie funkcjonuje, tak jak powinno ale można było to puścić płazem. Potem przyszedł wyjazd do Granady i tam była kolejna wymęczona wygrana. Tam jednak sukcesem był fakt, że „odczarowali” Andaluzję, w której przegrali wszystkie cztery spotkania w sezonie 2012/2013! Następnie było domowe zwycięstwo nad Athletic Bilbao i tam niby wygrali pewniej, ale też nie zachwycili, a warto przypomnieć, że Ernesto Valverde w tamtym spotkaniu z niewiadomych przyczyn, nie wystawił na boisko Andera Herrery, co też mogło mieć wpływ na postawę rywala. Wyjazdowy remis z Villarreal można uznać za wynik dobry patrząc na przebieg spotkania, bo po prostu Diego Lopez uratował im dupsko wtedy i tyle w temacie. Wygrany mecz z Getafe był chyba najlepszym spotkaniem Królewskich w tym sezonie.
I wreszcie przyszła 6. kolejka ligowa i nieszczęsny wyjazd do Elche… O tym spotkaniu krążą już legendy, bo to co Muniz Fernandez z robił z gwizdkiem, wołało o pomstę do nieba. Co do Realu, to cóż wygrali, ale „smród” pozostał, który kilka dni później był jeszcze większy, bo przegrali w żenującym stylu z Atletico. Po wielu latach upokorzeń, jakich doznawali kibice Los Colchoneros, teraz w przeciągu kilku miesięcy dwukrotnie świętowali cenne wygrane na Santiago Bernabeu. A już w ostatnią sobotę, rzutem na taśmę dzięki bramkom Moraty i Ronaldo udało się zdobyć komplet punktów Walencji. Teraz pora zastanowić się, gdzie leży problem tych wymęczonych i skromnych wygranych. Pod uwagę wezmę głównie zawodników oraz sposób gry, czym rzecz jasna zahaczę o Ancelottiego.
W bramce? Oczywiście, że nie, bo Diego Lopez broni kapitalnie. Śmiem twierdzić, że w meczach ligowych, to jedyny gracz, który ani razu nie zawiódł. Ile mógł to wybronił, ale wybronił także to co zdawało się, że musi wpuścić. A jak prezentuję się obrona? Niby stracili tylko 9 bramek, ale tak jak wspomniałem wielokrotnie ratował ich z opresji Diego Lopez. Jednakże do tej formacji, też nie można mieć większych pretensji, bo owszem zdarzają się błędy ale Pepe jak na razie rozgrywa całkiem udany początek sezonu. Ramos może daje się ponieść emocjom, ale ogólnie rzecz biorąc, to nie jest źle. Boczni obrońcy czyli Arbeloa, Marcelo i Coentrao, też nie popełniają rażących błędów i ogólnie jest poprawnie. Zatem gdzie leży ten problem?
Z pewnością będą to dwie pozostałe formacje czyli pomoc i atak. W pomocy bardzo widoczny jest brak Xabiego Alonso. Wydawało się, że Asier Illarramendi będzie godnym zastępcą swojego krajana. Ciężko powiedzieć, by póki co spłacał tą ogromną furę pieniędzy, którą Królewscy przekazali Realowi Sociedad. Nie należy jednak go już teraz skreślać, bo też przestawienie się na tak wielki klub, też może zająć trochę czasu i okres aklimatyzacji może jeszcze nie dobiegł do końca. Sami Khedira jest w fatalnej dyspozycji. Na dobrą sprawę nie ma z niego żadnego pożytku w defensywie, jak również i w ofensywie. Na początku sezonu kilka szans otrzymał Casemiro, ale teraz już został zepchnięty na margines wśród środkowych pomocników Realu. Jedynym jasnym punktem jest Luka Modric. Dzięki współpracy z Mourinho, Chorwat potrafi się znakomicie odnaleźć w sytuacji, gdy piłkę trzeba rywalowi odebrać, bądź też zaasekurować obrońcę i naprawdę z tych zadań wywiązuje się znakomicie. A przecież w Tottenhamie, to był zawodnik głównie od „obsługiwania” napastników swoimi zagraniami. Przy okazji zachęcam do zapoznania się z tymi podstawowymi statystykami dotyczącymi jego osoby:
Podania: 445
Podania celne: 406
Celność podań: 91,2%
Średnia ilość podań na mecz: 55,6
Owszem jeśli zobaczymy liczby podań zawodników Barcelony, to powiemy, że te wyniki są słabe ale to jest zupełnie inny styl i sposób gry. Przede wszystkim gracze Barcelony wykonują około 200-300 podań więcej od Realu w czasie jednego meczu ale to też wiele zależy od tego klasy rywala i na ile rywal pozwala. Mimo wszystko widać po statystykach oraz po grze Królewskich, że Modric to bardzo ważny element układani.
Do pomocników zaliczyłbym jeszcze Isco, Bale’a i Di Marie. Co prawda grają wyżej niż zawodnicy środka pola, ale mimo wszystko nie są to zawodnicy, których można uznać za napastników. Isco po świetnym początku – 4 gole i 1 asysta, teraz przystopował. Jednak wiązało się to również z faktem iż rywale zwracają na niego, co raz większą uwagę i jeśli dostanie dobrego zawodnika, do opieki, to naprawdę ma wtedy ciężki orzech do zgryzienia. Pamiętajmy przy tym, że Isco, to jedyny nominalny rozgrywający w zespole! Aż dziw bierze, że taki klub ma praktycznie jednego takiego zawodnika. Teraz wyobraźmy sobie taką sytuację: Isco doznaje kontuzji, zatem Ancelotti nie mając dużego wyboru, postanawia przesunąć tam Modricia, który robi wtedy lukę na pozycji środkowego/defensywnego pomocnika. I wtedy pojawia się problem niżej – koło się zamyka. Rzecz jasna kłania się tutaj sprzedaż Mesuta Ozila. Wszyscy zachwycali się, że to największy zysk z jednego transferu dla Realu, ale to pozbawianie się narzędzi do gry atakiem pozycyjnym. Di Maria ostatnie spotkania rozgrywa na coraz wyższym poziomie, ale w perspektywie sezonu wydaję się, że będzie to jednak zmiennik. Dlaczego? Załóżmy, że na szpicy gra Benzema/Morata, a za nim grają: Ronaldo – pewniak do gry, Isco – jedyna „10” w drużynie, więc siłą rzeczy będzie grał, a poza tym to nie jest pozycja dla reprezentanta Argentyny, Bale – baaardzo drogi kaprys Florentino Pereza, więc na ławce siedzieć nie może… I to jest przekleństwo dla El Fideo, bo naprawdę ciężko będzie mu się przebić do składu. Aktualnie gra, bo jest formie, co ważne ale przede wszystkim Bale powoli dochodzi do formy. Kompletnie olany okres przygotowawczy odbija się na jego dyspozycji. Przede wszystkim niepotrzebnie, na siłę zadebiutował. Oczywiście presja była wielka, bo i kontrowersje oraz pieniądze jakie były przy tym transferze swoje zrobiły. Niestety zamiast zastanowić się nad dobrem zawodnika i zespołu, górą był marketing i sprawy pozasportowe.
W ataku zakończono dominację duopolu Benzema – Higuain. Pipita poszedł do Napoli i narzekać nie może. Ma pewny plac, bramki strzela – czego chcieć więcej? Owszem dużo mniejsze szansę na osiągnięcie spektakularnych sukcesów ma w barwach Napoli, aniżeli gdyby grał w Realu, jednak w Madrycie robiło się dla niego za ciasno. Co raz mocniej do pierwszego składu puka Morata. W ubiegłym sezonie nie grał dużo ale jak już grał, to spisywał się więcej niż poprawnie. Po znakomitym Euro U21 w Izraelu jego pozycja wzrosła, a wobec braku nowych napastników, to jest numerem 2. Czy na długo? Ciężko powiedzieć, bo Karim Benzema sezon zaczął nieźle – 2 gole i 2 asysty. Ale od kilku spotkań marnuje dosłownie wszystko. Nawet gdy są to strzały z kilku metrów, to znajdzie się sposób by piłka, nie powędrowała do bramki… Morata zaliczył dobre zmiany w meczach z Atletico i Levante(gol). I powoli zaczyna nasuwać się wniosek, czy to nie pora na pierwszy skład. Benzema gra fatalnie, Ronaldo na szpicę nie ma co przesuwać, bo Bale nie jest gotowy do gry na wysokim poziomie przez cały mecz. Dla Moraty zaczyna się teraz bardzo ważny okres, bo z dużą dozą prawdopodobieństwa można powiedzieć, że w zimie nowy napastnik w klubie się pojawi. Jeśli w przeciągu niecałych 3 miesięcy uda mu się „wykurzyć” Benzeme ze składu, to wtedy będzie w dobrej sytuacji wyjściowej, nawet przy przyjściu nowego napastnika. Ale jeśli, nie uda mu się ta sztuka, to chyba jednak będzie potrzebował wypożyczenia, bo jemu jest potrzebna gra, a nie epizody na kilka minut, co kilka spotkań.
Piętno jakie na Realu odcisnął Mourinho, może się ciągnąć jeszcze przez długi czas. Znakomitego kontrataku, w którym wszystko przebiegało, jak w szwajcarskim zegarku odmówić Portugalczykowi nie można ale mimo wszystko zmienił oblicze Realu, który raczej z dnia na dzień się nie przestawi na atak pozycyjny, a kontratak będzie stanowił tylko miły dodatek, a nie główną siłę rażenia. Przede wszystkim sprzedaż Ozila czyli jednej z najlepszych, jeśli nie najlepszej „10” na świecie i ściągnięcie, w jego miejsce Garetha Bale’a czyli zawodnika, który może grać wszędzie ale kojarzony głównie z szybkim atakiem, z pewnością nie pomógł w przejściu na ten system. Ronaldo, Di Maria, Bale i dorzuciłbym jeszcze do tej grupy Jese – zawodnicy, którzy nadają się dużo bardziej, do szybkiej gry niż do mozolnego budowania akcji, z dużą cierpliwością.
Na koniec jeszcze garść statystyk dotyczących ligowych spotkań Realu:
vs Betis – 62% posiadania, 553 podania – celność 85%
vs Granda – 66% posiadania, 599 podań – celność 91%
vs Athletic – 54% posiadania, 509 podań – celność 87%
vs Villarreal – 58% posiadania, 533 podania – celność 85%
vs Getafe – 63% posiadania, 572 podania – celność 87%
vs Elche – 62% posiadania, 581 podań – celność 86%
vs Atletico – 63% posiadania, 562 podania – celność 83%
vs Levante – 69% posiadania, 588 podań – celność 85%
Zobaczmy, że oni chcą grać atakiem pozycyjnym, próbują to robić i wymieniają sporą liczbę podań. Długo utrzymują się przy piłce, zagrywają zazwyczaj celnie, bo najgorszy wynik to 83% celności podań i to z rywalem najtrudniejszym. Ale przy okazji z tego „klepania” nic nie wynika. Ktoś powie, że z klepania Barcelony też niewiele wynika. Ale ja wtedy powiem tak, że Barcelona gra tak od kilku dobrych lat i to jest wypracowane. Co najważniejsze, to Blaugrana ma zawodników idealnie dobranych, do takiej gry. A w Realu? W Realu jest deficyt zawodników, do gry atakiem pozycyjnym, a mimo tego na siłę przestawiają zespół. Ciekawe w jakim kierunku pójdzie dalej praca Ancelottiego.