Madison Keys
W 2013 roku Amerykanka osiągnęła ćwierćfinał w Sydney, trzecią rundę Australian Open oraz ćwierćfinały w Charleston i Birmingham. Ten ostatni turniej był rozgrywany na trawie.
Amerykanie przyrównują praworęczną Keys do Jennifer Capriati, chociaż to jest oczywiście porównanie na wyrost, bo Capriati była kompletną zawodniczką w ataku i przy siatce, i z linii końcowej, jak i w defensywie. Jeśli chodzi o mocny serwis oraz uderzenia z głębi kortu, faktycznie, widać podobieństwo. Wystarczy popatrzeć na niedawny mecz z Moną Barthel w Birmingham, by zobaczyć, jak agresywnie ta sklasyfikowana na 52. miejscu WTA tenisistka potrafi uderzać.
Agnieszka Radwańska pokonała Keys 6-1 6-1 w ubiegłym roku, w wygranym przez Polkę turnieju w Miami. „Isia” wtedy trochę pobawiła się z nastolatką. Teraz szykuje się mniej zabawy i znacznie więcej ciężkiej pracy, by awansować do czwartej rundy Wimbledonu.
„Lubię serwować na trawie. Podoba mi się, że na tej nawierzchni nie rozgrywa się tak długich punktów jak na europejskiej mączce” – mówi Madison Keys. „Wimbledon ma szczególną atmosferę. Chodzisz pomiędzy kortami, i wiesz, gdzie jesteś – na Wimbledonie”.
Poza grą w tenisa, Madison lubi oglądać telewizję, spotykać się ze znajomymi oraz… wypiekać. Jej ulubione pożywienie składa się z meksykańskiego fast foodu sieci Chipotle (bardzo typowe dla amerykańskich tenisistów), lodów i brzoskiniowej herbaty mrożonej.
Tenisistka lubi książki Stephanie Meyer (tej od „Zmierzchu”), muzykę Taylor Swift i filmy z Julią Roberts.
A jaką osobą jest Madison Keys?
Gdybym miała określić siebie jednym słowem, powiedziałabym – sarkastyczna. Wszyscy moi znajomi wiedzą, że taka jestem. Na korcie również. Kiedy serwuję za daleko, mówię sama do siebie: „Taaa, może spróbujesz jeszcze dalej?”
Trzeba przyznać, siostry Radwańskie potrafią zareagować podobnie. Zdecydowanie powinniśmy na koszulkach tenisistek mieć zainstalowany mikrofon.