Granica rumuńsko – bułgarska, w kolejce stoi kilka samochodów, idę z prośbą do pograniczników, aby odprawili nas szybciej, gdyż upał daje się nieźle we znaki. Gdyby nie Covid-19 nie byłoby tej kontroli. Udaje się ominąć kolejkę i w bardzo sprawny sposób zostajemy odprawieni.
Po przekroczeniu granicy, jedziemy na półwysep Kaliakra, który jest najbardziej wysuniętym punktem na wschodzie Bułgarii. To około 50 km drogi od granicy z Rumunią. Droga jest mało ruchliwa, a wzdłuż niej rosną pola słoneczników.
Półwysep Kaliakra
Skalisty brzeg, którego klify sięgają, aż 70 metrów wysokości, to idealne miejsce do podziwiania pięknego nadmorskiego widoku. Prawdopodobnie można tutaj zaobserwować pływające w Morzu Czarnym delfiny.
Na przylądek prowadzi droga asfaltowa, parking jest płatny, ale miejsce na pewno godne polecenia. To rezerwat przyrody z fantastycznie zachowanym dziedzictwem historycznym. Po prawej stronie mijamy biały obelisk, z którym wiąże się legenda. Mówi ona o 40 bułgarskich dziewicach, które podczas najazdu Turków broniąc swej godności wolały skoczyć ze stromego klifu, niż dać się pojmać i wywieźć do haremu.
Przy parkingu znajduje się pomnik admirała F.F.Uszakowa – XVII-wiecznego dowódcy marynarki wojennej.
Stąd też ruszamy na pieszo przez ruiny średniowiecznej fortecy. Rozbieramy się z ubrań motocyklowych, które przypinamy do motocykla za pomocą zapięcia rowerowego. Przechodzimy przez bramę Hakową i zagłębiamy się na koniec przylądka. Archeolodzy stwierdzili, że już w IV w p.n.e. znajdowała się w tym miejscu ufortyfikowana budowla.
Następnie ścieżka się obniża, gdzie poniżej znajduje się restauracja i muzeum Kaliakra. Na końcu klifu znajduje się malutka kapliczka w której znajduje się symboliczny grób Św. Mikołaja. Według legendy, Bóg przedłużył ziemię pod jego stopami, gdy próbował uciekać przed Turkami. Św. Mikołaj nie zdołał jednak uciec oprawcom i w miejscu, gdzie został złapany w 1993 roku wybudowana została kaplica.
Po godzinie zwiedzania, bo tyle mniej więcej potrzebujemy czasu na zwiedzanie, jedziemy wzdłuż wybrzeża w stronę Nessebar. Chcemy tam dotrzeć na jutro w południe zatrzymując się gdzieś po drodze na nocleg.
Kawarna – Old Bridge
Dzisiaj w planach chcemy jeszcze porządnie zjeść i pobyć trochę na plaży. W tawernie Old Bridge zamawiamy pyszną rybę, frytki i oczywiście piwo. Miło było potem zrzucić motocyklowe ciuchy i wskoczyć do wody, co też czynimy. Plaża szeroka, wejście do morza bardzo łagodne i piaszczyste. Gdyby jeszcze to słońce nie chowało się za chmurki, to byłoby rewelacyjnie.
Po kilku godzinach relaksu i kąpieli w morzu, ruszamy w dalszą drogę. Przejeżdżamy przez słynne miejscowości takie jak Złote Piaski, Sweti Konstantin i Warna. Po około 100 km dojeżdżamy na miejsce biwakowe w okolicy Paradise Bungalows. Kemping w lesie jest mało przyjemny, znajdują w nim domki bungalowe, których wygląd nie napawa optymizmem.
Rozbijamy się więc na skarpie nad samym brzegiem morza. Okazuje się, że jest to teren prywatny, ale dostajemy zgodę na rozbicie namiotu na jedną noc. Fajnie było poleżeć na zewnątrz namiotu i pooglądać gwiazdy. Gdzieś w dali imprezowali bo na niebie zrobiło się fajerwerkowo.
Budzę się wcześnie rano, kiedy słoneczko ledwo co zaczyna wynurzać się z morza. Piękny poranek, przed nami kolejny wspaniały dzień pełen przygód. Spało się dobrze, chociaż słychać było w nocy jak ktoś krąży koło motocykla. Niestety zawsze pod namiotem śpię czujnie, a zwłaszcza wtedy kiedy na wyjeździe jesteśmy sami. O poranku idziemy jeszcze zażyć kąpieli, chociaż słoneczko i tym razem się nam schowało za chmurki. Jednak nie rezygnujemy i dajemy nura do wody.
Potem śniadanko w warunkach biwakowych, które całkiem nieźle smakowało. Brakowało kawusi, ale na nią zatrzymujemy się po drodze jadąc w kierunku Nessebar.
Antyczny Nessebar
W południe dojeżdżamy do jednego z najstarszych miast w Europie do Nessebar. Miasto zostało założone przez Traków i nazwane „Mesambrią”. W VI wieku p.n.e. stało się jedną z Greckich kolonii, którzy je rozwinęli i otoczyli murami obronnymi. W 72 r p.n.e. miasto zostało bez oporu zdobyte przez wojska rzymskie. Dopiero w 812 roku, miasto po raz pierwszy znalazło się w granicach państwa bułgarskiego, kiedy to chan Krum zdobył je po dwutygodniowym oblężeniu, wówczas osiedlili się tu niewolnicy i Bułgarzy.
Obecnie miasto podzielone jest na dwie części. Nową położoną wzdłuż linii brzegowej przy której znajduje się mnóstwo hoteli, restauracji i sklepów, oraz część położoną na półwyspie do której prowadzi wąska grobla, na której znajduje się zabytkowy XVIII-wieczny wiatrak.
Po zaparkowaniu motocykla podążamy do centrum półwyspu, gdzie przenosimy się w niepowtarzalny klimat. Mijamy ruiny pradawnych murów okalających miasto. Są to pozostałości sprzed 1500 lat, kiedy to miasto było nimi w całości obwarowane. Spacerując uliczkami Nessebaru, aż trudno uwierzyć, że jesteśmy w Bułgarii. I nie ma się co dziwić, że starożytna część miasta w całości została wpisana na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Na ruinach starożytnego amfiteatru odbywał się koncert, dzisiaj jest to w dużej mierze rekonstrukcja oryginalnej budowli. Centrum starówki zdominowana jest przez cerkwie i muzea, z których część jest aktywnie czynnych, a inne są już tylko zabytkami i możemy podziwiać jedynie pozostałości po nich. Warto zwiedzić kilka, bo są unikatowe, my kupujemy bilet wstępu do 4 cerkwi. Istnieje jednak możliwość kupienia biletu łączonego do 6 cerkwi, oraz dwóch muzeów etnograficznego oraz archeologicznego.
Cerkwia Św. Stefana
Cerkwia Św. Stefana została zbudowana pomiędzy XI a XIII wiekiem, a malowidła na ścianach i sklepieniu pojawiły się dopiero w XVI-XVIII wieku. Kościół został zbudowany z kamienia i cegły. Początkowo kościół był pod wezwanie Matki Boskiej, dlatego malowidła ścienne przedstawiają sceny z życia Matki Bożej. Namalowanych jest tutaj 258 malowideł i ponad 1000 figurek. W kościele zachował się oryginalny malowany ikonostas z XVI wieku, czyli ozdobna ściana pokryta ikonami, które znajdują się między ołtarzem a nawą, przeznaczona dla wiernych.
Znajduje się tutaj pięknie rzeźbiony w drewnie tron i ambona z XVIII wieku. Kościół Św. Stefana to jeden z najważniejszych zabytków bułgarskiego dziedzictwa kulturowego.
Przechodzimy koło Cerkwi pod nazwą Chystusowy Kościół Pantokratora z XIII – XIV wieku. To jeden z najbardziej niezwykłych i dobrze zachowanych średniowiecznych kościołów. Otoczona jest pięknym zielonym ogrodem z kolorowymi kwiatami. Cerkwia jest zamknięta, być może otwierają ją w momencie wykupienia biletu. W naszym pakiecie jej nie ma.
Cerkiew Św. Jana Chrzciciela
Kolejna Cerkiew jaką zwiedzamy pochodzi z X wieku, jego konstrukcja została wykonana z surowego kamienia i zaprawy. Wokół okien i nad drzwiami widoczne są jeszcze szczątki elementów dekoracyjnych. Wnętrze kościoła zostało otynkowane i pomalowane freskami. Niestety malowidła są praktycznie niewidoczne, dlatego malowidła zostały pokazane jako obrazy na sztalugach.
Kościół Św. Spass
To niewielki jednonawowy kościół, jak większość z nich zbudowany jest z kamienia. Wewnątrz kościół został pomalowany przez anonimowego malarza w XVII wieku. Przedstawiają one sceny z życia Chrystusa i Świętej Dziewicy. W absydzie namalowana jest Matka Boska Platytera.
W kościele długo przechowywano nagrobek bizantyjskiej księżniczki Mataissy Cantacuziny. Obecnie nagrobek znajduje się w Muzeum Archeologicznym.
Cerkiew Świętych Archaniołów Michała i Gabriela
Cerkiew pochodzi z XIII wieku, do dziś zachowały się jedynie ściany bez dachu i sklepień.
Cerkwia Parakseva
To już ostatnia Cerkwia, którą tutaj zwiedzamy. Wszystkie robią wrażenie, są oddalone od siebie więc przy okazji fajnie można zwiedzić miasteczko. Cerkwia pochodzi z wieku XIII-XIV i zbudowana jest z ciosanego kamienia i cegły w rzędach. Dach ma kształt krzyża, dawniej na szczycie znajdowała się dzwonnica. Obecnie kościół pełni funkcję muzeum. Wystawa urządzona w kościele nosi tytuł „Zachowane malowidła ścienne z zaginionych kościołów w Nessebarze”.
Po intensywnym zwiedzaniu pora na odpoczynek i zaspokojenie pragnienia. Idziemy brzegiem morza, pomiędzy wąskimi uliczkami przy której znajduje się mnóstwo restauracji i kawiarenek. W jednej z nich zamawiamy zimno piwko, bo upał daje się we znaki. Uważam, że nic lepszego dzisiaj nie mogło nas spotkać. 😉
Sozopol
Po zwiedzeniu Nessebaru, jedziemy do Sezopol, to niecałe 70 km drogi. Jesteśmy trochę głodni, więc w pierwszej kolejności zatrzymujemy się na obiad w Restaurant The Old Sozopol tuż przy porcie. Następnie zostawiamy motocyklowe ubranie pod okiem obsługi z restauracji i udajemy się na szybkie zwiedzanie miasta.
Sozopol podobnie jak Nessebar, to jedno z najstarszych miast na bułgarskim wybrzeżu Morza Czarnego, sięgająca czasów sprzed epoki brązu. Dowodem są badania jakie zostały przeprowadzone, które wykazały pozostałości dawnych mieszkań, porcelanowych garnków, kamieni i narzędzi wykonanych z kości.
Idziemy na starą część miasta, która zachowuje swój charakter, ale i tutaj pomału już widać rozwijającą się komercję. Niemniej brukowane wąskie uliczki z pięknymi charakterystycznymi domami stwarzają rewelacyjny klimat. W Sozopolu plaże są piaszczyste i czyste. Centralna plaża ulokowana jest między starą, a nową częścią miasta.
Po opuszczeniu miasteczka szukamy fajnego miejsca biwakowego. Większość typowych kampingów pęka w szwach. W końcu po godzinie czasu i po dość trudnej przeprawie znajdujemy fajne miejsce nad brzegiem morza. To plaża Silistar Beach znajdująca się w głębi lasu pomiędzy miejscowościami Rezowo i Sinemorec. Dojazd do plaży sprawia nam trochę kłopotu, jest dużo błota, musiało tutaj nieźle popadać. Dodatkowo, na miejsce przyjeżdżamy późnym wieczorem. Zdjęcia są z dnia kolejnego, ale tak wyglądało to nasze miejsce biwakowe.