Kontynuacja relacji z podróży motocyklowej po Rumunii i Bułgarii.
Dzisiaj rozstajemy się z morzem, przed nami prawie 450 km drogi. Za nim jednak ruszymy w trasę, idziemy nad morze. Fale są dzisiaj wyjątkowo duże, więc z kąpieli korzysta tylko Marek. Ja odpuszczam sobie tą przyjemność, bo nie chcę zamoczyć włosów, przede mną długa jazda na motocyklu.
Po drodze zatrzymujemy się na kawę i z dwa razy, aby rozprostować nogi. Pogoda zmienia się diametralnie, robi się zimno, a po około 300 km zaczyna padać. Na szczęście nie jest to deszcz, który zmusił nas do dłuższego postoju, ale mimo wszystko musieliśmy zmienić delikatnie nasz plan podróży.
W miejscowości Pazardżik zatrzymujemy się na obiad, ale równocześnie musimy przeczekać deszcz, który mocno się rozpadał. Obiadek smakuje wyśmienicie. Przed nami niecałe 100 km do górskiej miejscowości Borowiec. Miejscowość leży w północnej części gór Riła i przyciąga turystów podobnie jak Zakopane.
Borowiec
Na wieczór dojeżdżamy do miejscowości Borowiec. Gwałtowna zmiana pogody, sprawiła, że temperatura spadła poniżej 10 stopni. Na motocyklu odczuwalność jest dużo niższa, dlatego niezmiernie się cieszę, że dojechaliśmy na miejsce. Mgła zeszła do centrum miasta i zakryła wszystko co miała do zaoferowania.
Miasteczko jest ulubionym miejscem narciarzy, góry Riła są najwyższym pasmem górskim na Bałkanach. Znajduje się tutaj bogate zaplecze noclegowe, liczne restauracje i bary. Czym prędzej jedziemy do hotelu Flora, który gości nas bardzo dobrymi warunkami i niską ceną. Cieplutko, czysto nic innego nie mogliśmy sobie wymarzyć, po tak długiej podróży.
O poranku, mgła nadal wisi nad miastem, ale z godziny na godzinę podnosi się do góry. Plan był taki, aby wyjechać kolejką na szczyt Jastrebec, który wznosi się na wysokość 2369 m n.p.m, a dalej ewentualnie chcieliśmy podejść na najwyższy szczyt gór Riła Musała 2925 m n.p.m.
Niestety okazało się, że kolejka w poniedziałki nie kursuje. Jakie było nasze rozgoryczenie i nauczka na przyszłość, że trzeba takie rzeczy sprawdzać dużo wcześniej. Wobec tego ruszyliśmy na południe w stronę Melnika tuż pod granice z Grecją. Po drodze chcemy jeszcze zwiedzić Monastyr Rylski, który jest najważniejszym obiektem religijnym w całej Bułgarii. Droga do niego wiedzie przez tereny zielone wśród gór, więc drogi są dosyć kręte i wąskie.
Monastyr Rylski
Jest to największa i jedna z najpiękniejszych atrakcji w Bułgarii, którą odwiedza dziennie tysiące turystów. Przez pandemię, ludzi było bardzo mało, zresztą jak w większości obiektach, które do tej pory udało się nam zwiedzić.
Monastyr znajduje się w otoczeniu gór Riła na wysokości 1147 m n.p.m. i jest największym Monasterem w Bułgarii. Powstał w X wieku, a jego założycielem był Iwan z Riły. Był on pustelnikiem zamieszkującym pobliską jaskinię w której się modlił i pościł. Miał opinię mędrca i uzdrowiciela, dlatego przyjeżdżają tutaj pielgrzymi z całego świata.
Mury Monasteru są grubości 2 m, a wysokość osiągają 24 m przez co nadają mu wygląd warownej twierdzy. Wewnętrzny dziedziniec otaczają trzykondygnacyjne budynki z łukami pomalowanymi na czarno i biało oraz drewnianymi krużgankami. Oryginalny Monastyr został zmieciony z lawiną a nowoczesny klasztor został zbudowany w XX wieku.
Znajduje się tutaj główna cerkiew pod wezwaniem Świętej Bogurodzicy to trójnawowa bazylika, która jest ozdobiona freskami.
Nieopodal Monasteru znajduje się cmentarz. Po zwiedzeniu Monasteru jedziemy do Melnika to około 120 km drogi.
Melnik
Melnik to niezwykle urodziwe i najmniejsze miasteczko w Bułgarii położone nad rzeką Melniszką niedaleko granicy z Grecją. Warto oczywiście tutaj zarezerwować nocleg, gdyż miasteczko słynie z winnic i dobrego wina. Leży u stóp gór Piryn, a otaczają go Melnickie Piramidy, które mają rdzawoczerwone barwy, a są uformowane z piaskowca przez wodę i wiatr. Oprócz winnic miasteczko charakteryzuje się tradycyjną zabudową. Domy kupieckie są pobielone, mają wysunięte przed czoło kolejne piętra, a dachy są czterospadowe.
Tego dnia idziemy jeszcze do restauracji na obiadek i do winnicy, muzea o tej porze są zamknięte, więc zostawiamy zwiedzanie na kolejny dzień. Oczywiście w winnicy kupujemy winko i w miłym towarzystwie spędzamy wieczór.
O poranku udajemy się w miejsca, których wczoraj nie udało się zwiedzić. Tak jak już wcześniej napisałam Melnik jest najbardziej malowniczym i najmniejszym miastem kraju, ale jednocześnie najpopularniejszym wśród turystów.
Spacerujemy po brukowanych uliczkach pośród uroczych zabudowań Melnika. W pierwszej kolejności zaglądamy do Muzeum Wina. Jest ono skromne i opowiada historię wyrobu wina. Znajduje się tutaj autentyczna kolekcja instrumentów, ceramika, naczynia, kosze do zbierania winorośli, drewniane beczki, i fotografie z początku XX wieku. Przez kraty możemy dostrzec, w jaki sposób przechowywane są butelki w skałach.
Kordopułowa Kyszta
W południowej części miasta delikatnie na wzgórzu znajduje się Kordopułowa Kyszta, dom z 1754 roku z charakterystyczną, wystającą poza obręb kamiennej podmurówki ozdobną drewnianą fasadą piętra. Dom zdobią freski , rzeźbione sufity i piękne stylowe meble, stroje regionalne. W salonie są 24 okna, 12 w stylu odrodzenia bułgarskiego, a drugie 12 w stylu weneckim z elementami orientalnymi. W podziemiach tego domu, mieści się wielka piwnica, długa na 180 metrów, która w całości została wykuta w skale. Składowano w niej nawet 250 tys. litrów wina.
Wracamy do naszego pensjonatu, dzisiaj w planach chcemy pojechać do Sofii i tam zostać na noc. Po drodze zatrzymujemy się jeszcze w miejscach wartych uwagi.
Monastyr Rożeński
Oddalona o 6 km od Melnika wioska o zabytkowej architekturze, ma w swojej ofercie Monastyr Rożeński z cerkwią Narodzenia NPM. To największy prawosławny Monastyr w górach Piryn. Wnętrze cerkwi zdobią freski, sceny Sądu Ostatecznego. Jest jednym z niewielu tak dobrze zachowanych klasztorów z okresu Średniowiecza. Według źródeł pochodzących z Athos, został wybudowany w 890. W pobliżu znajduje się grób bułgarskiego rewolucjonisty Jane Sandańskiego.
Wewnątrz dziedzińca znajdują się winorośla, które oferują piękne dojrzałe winogrona.
Rupite – gorące źródła
Następnie lecimy w kierunku miejscowości Rupite w której znajdują się gorące źródła. To doskonałe miejsce dla zmarzniętych turystów, niestety w trakcie upałów cały urok pryska. Dlatego nie korzystamy z kąpieli i jedziemy dalej.
Woda generalnie jest tutaj bardzo gorąca, a przy okazji można wytaplać się w błotku.
Sofia
Przed nami Sofia, jedziemy słynną autostradą Tracką, która budowana jest niemal 40 lat. Trasa przecina bułgarską część Macedonii, zwaną Macedonią Piryńską. Sofia to największe miasto Bułgarii i najwyżej usytuowana stolica europejska. Leży na wysokości 545, nad rzeką Bojanską. To nietuzinkowe miasto w którym można odnaleźć ślady po Imperium Osmańskim.
Zatrzymujemy się w Scotty’s Boutique Hotel, motocykl parkujemy przy głównej ulicy. Hotelik niewielki, ale całkiem przyjemny. Po kąpieli udajemy się na zwiedzanie centrum Sofii.
W centrum miasta przed siedzibą rządu trwały demonstrację o dymisję gabinetu premiera Bojko Borisowa, prokuratora generalnego i rozpisanie przedterminowych wyborów. Od kilku dni protesty co noc kończą się kilkugodzinnymi blokadami centrum Sofii. Pisząc ten post, stwierdzam, że podobnie jest teraz u nas.
Większość zabytkowych budynków, które uległy zniszczeniu podczas II wojny światowej zostało odnowionych, a bulwary wybrukowano kostką. Pięknie prezentuje się Gmach Sądu, Teatr Narodowy czy Budynek Rady Ministrów. Godnej uwagi jest Sobór św. Aleksandra Newskiego, największa świątynia w stylu niebizantyjskim zbudowana w 1912 roku ku czci 200 tys. żołnierzy rosyjskich poległych w walce o niepodległość Bułgarii.
W restauracji Sphinx zamawiamy pyszny obiadek, a na głównym deptaku Vitosha idziemy na drinka. Deptak jak przystało, jest szeroki, długi i można sobie nim spacerować do woli, zwiedzając przy okazji wszystkie bary, sklepy, restauracje i kawiarnie.
Naprawdę jest gdzie się zatrzymać i coś zjeść czy wypić. Zostajemy tutaj na tyle długo, aby zobaczyć jeszcze centrum miasta po zmroku.
W nocy rozpętała się burza, ale na szczęście nad ranem przestało padać i zrobiło się słonecznie. Dzisiaj opuszczamy Bułgarię, w planach chcemy zwiedzić jeszcze śliczny, baśniowy zamek Bełogradczik i jedziemy w stronę granicy z Rumunią.
Przed nami około 170 km drogi, wijącej się pomiędzy zielonymi wzgórzami. I chociaż droga jest wąska, jeżdżą po niej tiry, które zapewne omijają autostradę.
Bełogradczik
Okolice miasteczka to przede wszystkim fantazyjne formacje skalne rozciągające się na obszarze 30 km. Znajdują się tutaj liczne jaskinie, w tym największa w kraju, Jaskinia Magura. Aby wejść na zamek należy kupić bilet, w kasie w budynku poniżej.
Malowniczo położona starożytna twierdza, z której rozpościera się imponujący widok na okolicę, robi ogromne wrażenie. Bułgarski zamek Kaleto jest niczym rodem z powieści Tolkiena, do XIX wieku był wykorzystywany do celów wojskowych. Mury twierdzy mają ponad 2 metry grubości przy fundamencie i sięgają do 12 m wysokości. Obecnie jest to jedna z najlepiej zachowanych twierdz w Bułgarii, obecnie służy jako atrakcja turystyczna. Twierdza została uznana za zabytek kultury w 1985 roku. Unikatowe skały
Kiedy znaleźliśmy się na zamku ciężkie, ciemnogranatowe chmury mocno kontrastowały się z wyrazistą czerwienią skalnych formacji i bujną zielenią. Na szczęście słońce nieśmiało zaczęło oświetlać niesamowite formacje skalne.
Zwiedzanie zajmuje nam około godziny czasu. Do granicy z Rumunią pozostało około 70 km, więc na spokojnie tuż przy twierdzy zatrzymujemy się na obiad. Następnie ruszamy w drogę, jedziemy w kierunku miasta Widyń, które jest pierwszym miastem za Dunajem. Przejeżdżamy przez Most Przyjaźni na Dunaju, który jest granicą pomiędzy Ruse miastem w Bułgarii, a Giurgiu po stronie rumuńskiej.
Długość mostu to 2,8 km, do 2013 roku był to jedyny most drogowy na dunajskim odcinku granicy rumuńsko-bułgarskiej i jeden z niewielu w dolnym odcinku Dunaju. Na granicy jesteśmy około 19:00, odprawa przebiega bardzo sprawnie.
Rumunio witaj ponownie.