Zakopane, piękno Tatr i cały świat

Wakacje w Turcji podczas Covid-19

Turcja położona jest w większości na kontynencie azjatyckim, jej europejska część to Tracja, zwana również Rumelią. Oprócz pięknego wybrzeża kraj jest niezwykle górzysty, a nieustannie piękna słoneczna pogoda, przyciąga rzesze turystów. Najlepszą porą na spędzenie przyjemnych chwil w Turcji jest wiosna lub jesień.

Lecimy do Antalyi

Mamy połowę października z Katowic samolotem linii Enter lecimy do Antalyi w Turcji. Lądujemy po godzinie 20:00 czasu lokalnego. Z lotniska do hoteli, rozwozi nas autokar z biura Itaka.

Pandemia hmmm, mnóstwo zakazów, nakazów, a tu samolot pełen turystów. Zero odstępów, jedynie zablokowane co drugie miejsce do siedzenia na lotnisku i jak wszędzie nakaz noszenia maseczek. W hotelu  dezynfekują nam bagaż i mierzą temperaturę. Na terenie hotelu i plaży obowiązek noszenia maseczek ma jedynie obsługa hotelu i kelnerzy.

Hotel Serra Garden

Hotel Serra Garden znajduje się w Manavgat, to czterogwiazdkowy kompleks, składający się z apartamentów o niskiej zabudowie otoczonej zielonym ogrodem. Położony blisko ładnej, piaszczystej plaży z barem należącym do hotelu w którym można zjeść lunch. Znajdują się tutaj trzy odkryte baseny, w tym jeden ze zjeżdżalnią, oraz tarasy do opalania. Nasz apartament znajduje się na końcu ogrodu, miły przytulny pokój z łazienką i niewielkim balkonem. Co najważniejsze jest tutaj cisza i spokój. Zapewne jest to związane z tym, że turystów jest niewielu, bo to końcówka sezonu.

Po śniadaniu w pierwszej kolejności idziemy nad morze. Plaża jest tutaj szeroka i piaszczysta. Zaletą takich plaż jest oczywiście rozbudowana infrastruktura, znajdują się tutaj zadaszenia od słońca, darmowe leżaki, natryski, bary, możliwość wykupienia rozmaitych wodnych atrakcji, rowerów wodnych, skuterów czy parasailing. Woda w morzu całkiem przyjemna, nic tylko korzystać do woli, bo w Polsce temperatura sięga zaledwie 6 stopni.

Wokół hoteli znajduje się mnóstwo bazarów, które oferują „firmowe” ubrania, torebki, buty i wiele innych rzeczy. Specjalnie słowo firmowe umieściłam w cudzysłowie, bo wiadomo o co chodzi, ale szczerze powiedziawszy ubrania są bardzo dobrej jakości, więc warto przylecieć z pustą walizką. 🙂

 

Side z antycznymi ruinami. 

Side to pozornie niewielkie miasteczko, oddalone od Manavgat o 7 km drogi idąc plażą bądź deptakiem. W sezonie miasteczko zamienia się w istne centrum turystyczne. Tu przeszłość spotyka się z teraźniejszością zdominowaną przez restauracje czy sklepiki z pamiątkami. Stare miasto, położone jest na niewielkim cyplu i sięga swą przeszłością, aż do VII w. p.n.e. Przez długi czas zamieszkiwali je piraci, później funkcjonowało jako osada rybacka.

Muzeum Side i antyczny teatr. 

Odkrywanie miasta rozpoczynamy od przekroczenia monumentalnej bramy, która w czasach rzymskich prowadziła do centrum miasta. Po przekroczeniu bramy po prawej stronie rozciągają się ruiny antycznego teatru. Znajdowała się tutaj ulica kolumnowa, oraz agora handlowa w której mieściły się sklepy.

Teatr antyczny to z pewnością najwspanialsza z zachowanych budowli tego starożytnego miasta. Na widowni teatru mogło zasiadać do 15 tysięcy osób. My tymczasem podążamy do Muzeum Side, które powstało w dawnych łaźniach rzymskich. Wszystkie znajdujące się tutaj zbiory, prawdopodobnie zostały znalezione w Side, w tym kilka posągów i wiele architektonicznych części antycznych budowli oraz sarkofagi.

W Side znajduje się zaledwie kilka uliczek, przy których można kupić mnóstwo pamiątek, począwszy od dywanów i kilimów. Polecamy zaglądnąć do sklepu, które oferują tureckie herbaty w proszku. Osoby, które były w Turcji doskonale znają je z tureckich bazarów. Kolorowe o aromatycznym smaku i zapachu, najlepsza na przeziębienie to oczywiście herbata sułtańska, jest fantastyczna.

Zagłębiamy się na koniec przylądka, gdzie znajdują się ruiny Świątyni Apollina. To jedna z głównych atrakcji i najbardziej rozpoznawalne miejsce w Side. Chętnie odwiedzane jest przez turystów, ale i przez fotografujących się na tle ruin młodych par. Zachwycamy się zachodzącym słońcem, delektujemy ciepełkiem i cieszymy się z tego, że tutaj jesteśmy. To była dobra decyzja.

Dochodzimy do głównej ulicy Liman Cadddesi, gdzie znajduje się ciąg sklepów z pamiątkami, ubraniami i biżuterią. Uliczka robi wrażenie, to takie nasze Krupówki. 

Wieczorową porą, ruiny starego miasteczka z czasów hellenistycznych są pięknie podświetlone. Mijamy Wielkie Łaźnie z czasów rzymskich. Po zwiedzeniu Side, wracamy busem do hotelu. Wystarczy stanąć na ulicy, a kierowca zatrzyma się i podwiezie praktycznie w okolice hotelu. Bilet kosztuje dolara, bądź 1 EUR.

Dwudniowa wycieczka do Kapadocji

Przed nami 500 km drogi w jedną stronę, pobudka 4:30, wyjazd tuż przed 5 rano. Komfortowym autokarem jedziemy przez łańcuch górski Taurus. Droga jest fantastyczna, najwyższe szczyty sięgają tutaj ponad 3000 m n.p.m. Większość podróżujących ucina sobie drzemkę, ale po przejechaniu około 150 km, zatrzymujemy się na śniadanie. Niska temperatura natychmiast nas orzeźwia. Po śniadaniu jedziemy do podziemnego miasteczka.

Podziemne miasteczko

Na tym terenie przez wieki powstało wiele tzw. „podziemnych miast”, które nawet liczyły sobie do kilku pięter w dół. Mamy tu do czynienia z ogromnymi systemami komór skalnych, odpowiednio połączonych tunelami komunikacyjnymi i wentylacyjnymi.

Jednym z takich podziemnych miast było Saratli. Zaletą takich podziemnych miast była ich łatwość obrony przed wrogiem zewnętrznym, najeźdźcami albo przed prześladowcami chrześcijan. Legenda głosi, że w tych podziemnych korytarzach mogło ukryć się aż 10 tysięcy osób plus bydło. Wyobraźcie sobie, że w podziemiach mieszkały też zwierzęta. W środku znajdowały się nawet stajnie, cmentarze, świątynie a przede wszystkim pomieszczenia mieszkalne i gospodarcze. 

Kapadocja

Po przejechaniu około 500 km, dojeżdżamy do Kapadocji słynącej z księżycowego krajobrazu, podziemnych miast i skalnych kościołów wykutych w wulkanicznych skałach. Kapadocja słynie nie tylko z pięknej krainy historycznej, ale także z pięknych wschodów słońca, gdzie na niebie o poranku, możemy dostrzec mnóstwo kolorowych balonów, unoszących się nad skalnym miastem. Przesiąknięta jest również zapachem tureckich herbat, wybornych serów i oryginalnych potraw. 

Zatrzymujemy się po drodze w kilku punktach widokowych, skąd rozpościera się wspaniała panorama na Kapadocję. Zwiedzamy skansen Göreme, największy i najciekawszy kompleks skalnych kościołów wyrzeźbionych w tufie wulkanicznym, kryjących wspaniałe freski z XI w.

Park Narodowy Göreme

Jesteśmy w muzeum w Parku Narodowym Göreme, gdzie znajduje się 350 wykutych w skale bizantyjskich kościołów. Zdobione są one freskami, z których najstarsze pochodzą, aż z IX wieku.

Wstęp na teren muzeum jest płatny, na szczęście pochmurna pogoda i bark turystów sprzyja zwiedzaniu. Przed nami Klasztor Panien w którym znajdowały się cele zakonnic, oraz pomieszczenia wspólne jak refektarz i kuchnia. Poziomy połączone były ze sobą tunelami. Przed nami Kościół Świętej Barbary, który powstał pod koniec XI wieku n.e. na cześć męczennicy z Egiptu. Święta Barbara była więziona przez własnego ojca, torturowana, aż w końcu zabita. Jej Ojciec w drastyczny sposób chciał uchronić ją przed zgubnymi wpływami chrześcijaństwa, ale jej udawało się pielęgnować nową wiarę do czasu śmierci.

Jest tutaj również Klasztor Węża, Jabłka, Sprzączki, oraz Kościół Świętego Bazylego, Świętej Katarzyny, Kościół Sandałowy, Ciemny i Ukryty. Nie sposób opisać wszystkie formacje skalne, ale robią naprawdę ogromne wrażenie. Miejsce to oczywiście zostało wpisano na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

Bajeczne kominy

Kolejną atrakcją wartą uwagi są stożkowate formacje skalne, które na szczycie miękkiej skały zazwyczaj tufu, spoczywają tak zwane bazaltowe przykrywki. Na przestrzeni wieków drążono w nich podziemne domy a nawet miasta. 

Nocleg spędzamy w hotelu Yusuf Yiğitoğlu Mansion, który został wykuty w skałach w jednej z dzielnic starogreckich z XIX wieku. Hotel posiada apartamenty również w jaskiniach i właśnie w takiej mieliśmy nasz apartament. 


Następnego dnia o poranku, możemy zaobserwować unoszące się nad Kapadocją balony. Lot balonem nad Kapadocją to zapewne niezapomniana chwila. Pomimo, że koszty takiego lotu nie należą do małych, to wrażenia są niedopisania, takie relacje słyszałam od osób, z naszej wycieczki. Lot odbywa się o wschodzie słońca, na wysokości nawet do 1000 metrów nad ziemią. Ta przyjemność trwa około godziny. Po śniadaniu jedziemy w kierunku kamiennego zamku Orthahisar (Ortizar).

Kamienna twierdza Orthahisar 

W niewielkim miasteczku Uchisar, znajduje się twierdza o wysokości 60 metrów składająca się z trzech zamków. To najwyższy punkt w całej Kapadocji. Na szczyt twierdzy prowadzą strome schody, ze szczytu można podziwiać przepiękną panoramę na Park Narodowy Goreme z dolinami, płaskowyżami i gigantycznych rozmiarów wygasłymi wulkanami. Wokół twierdzy, osiedlili się mieszkańcy, którzy jeszcze niedawno mieszkali w pomieszczeniach wyżłobionych w skałach, niektóre zamieszkane są do dziś. Skały wokół twierdzy przypominają postacie mnichów. Zresztą można się tutaj poczuć jak w baśniowej krainie.

W związku z tym, że dostajemy zaledwie 20 minut czasu, nie wbijamy na szczyt. Generalnie na tych wycieczkach to jest tak, że tam gdzie powinno być więcej czasu, to jest jego mniej i na odwrót. Wożą nas niepotrzebnie po sklepach z kołdrami i kurtkami skórzanymi.  

Ośrodek garncarstwa i wytwórnia galanterii skórzanej.

Kolejnym punktem zwiedzania jest wizyta w Avanos w regionalnym ośrodku garncarstwa, gdzie mogliśmy zobaczyć pokaz wyrobu glinianych naczyń z czerwonej glinki. Licencjonowany artysta, biorący udział w międzynarodowych konkurach od 30 lat zajmuje się garncarstwem. Przedstawił nam w jaki sposób wyrabia się piękne naczynia. Bardzo ciekawy interesujący pokaz, najlepiej to przedstawia mój film. W sklepie można kupić sobie piękną porcelanę, a naprawdę jest w czym wybierać.  Dalej jedziemy do wytwórni galanterii skórzanej, gdzie uczestniczymy w pokazie mody odzieży skórzanej. Oczywiście ceny są z kosmosu, ale można się mocno targować. 

Muzeum Mevlany

W drodze powrotnej zajeżdżamy do Konya. To stare miasto w którym znajduje się słynne Muzeum Mevlany z turkusową kopułą będącą wizytówką miasta. Zlokalizowane jest koło meczetu zbudowanego przez wielkiego Sinana. To jedno z najbardziej znanych miejsc w Konya, miejsce kultu religijnego, związane z zakonem wirujących derwiszów. Inspiracją do powstania zakonu była mistyczna poezja Rumiego. Charakterystyczną cechą uczestników tego zakonu jest medytacja w ruchu w postaci szeregu figur tanecznych, a zwłaszcza umiejętność szybkiego wirowania.

Znajduje się tutaj grobowiec Mevlany, który był muzułmańskim poetą i mistykiem, oraz założycielem Zakonu Wirujących Derwiszy. Przed mauzoleum stoi fontanna, w której woda ma prawdopodobnie właściwości lecznicze. 

Na wieczór wracamy do hotelu, zmęczeni po długiej podróży, ale pełni wrażeń. Następnego dnia odpoczywamy przy basenie i na plaży, ale już kolejnego wyjeżdżamy na wycieczkę do Pamukkale. I tym razem pobudkę mamy o piątej rano, przed nami ponad 400 km drogi w jedną stronę. Jedziemy przez malownicze góry Taurus. 

Jezioro Salda

Pierwszy przystanek mamy przy kraterowym jeziorze Salda, jednym z najgłębszych w Turcji (196m). Lazurowa woda i biały piasek sprawiają, że jezioro Salda jest nazywane Tureckimi Malediwami. Historia powstania jeziora wciąż nie jest do końca znana, a na miejscu nadal prowadzonych jest wiele badań. Obecnie obszar ten jest chroniony i nie ma możliwości wejścia do jeziora, przynajmniej z tej strony. W przyszłości na terenie jeziora Salda ma powstać park narodowy. Nad samym jeziorem jest jedynie niewielka kawiarnia, gdzie można napić się kawy, herbaty.

Hierapolis 

Dojeżdżamy na miejsce, przed nami Hierapolis Pamukkale, leżące na wysokości 360 m n.p.m. w dolinie Cürüksu. To unikatowe miejsce znane było już w starożytności jako uzdrowisko Hierapolis, którego pozostałości możemy podziwiać do dziś. 

Wchodząc na teren Hierapolis Pamukkale, tuż przy wapiennych tarasach zwanych trawertynami, położone są ruiny starożytnego miasta Hierapolis. Niegdyś znajdowało się tu miasto zwane Cydrara. Lecznicze źródła przyciągały starożytnych Rzymian, a następnie Bizantyjczyków, którzy przybywali tutaj, aby podratować zdrowie. Niestety silne trzęsienia ziemi zniszczyły doszczętnie miasto, a jego mieszkańcy opuścili je na zawsze. Dopiero 1973 roku zapoczątkowano jego odbudowę. Odnalezione przez włoski zespół zabytki, pochodzące przede wszystkim z okresu rzymskiego i wczesnochrześcijańskiego, są eksponowane w Muzeum Hierapolis. W 1988 roku Hierapolis wraz z Pamukkale zostało wpisane na Listę światowego dziedzictwa UNESCO.

Amfiteatr

 W pierwszej kolejności po prawej stronie mijamy okazały antyczny Amfiteatr, który jest wkomponowany w górskie zbocze. Zbudowany został w II wieku na polecenie cesarza Hadriana. Teatr jest bardzo dobrze zachowany, mógł pomieścić około 10 tysięcy widzów. Do dzisiaj odbywają się tutaj przedstawienia i koncerty. Pomimo, że znajduje się na zboczu góry warto go zwiedzić, gdyż jest jednym z najlepiej zachowanych obiektów na terenie Hierapolis.

Święta Sadzawka

Na terenie Hierapolis znajdowały się Wielkie Łaźnie, Łaźnia Rzymska, Nimfeum i Święta sadzawka, nazywana niekiedy Basenem Kleopatry. Jest to basen z wodą termalną w Motelu Pamukkale, jedynym hotelu pozostawionym na terenie Hierapolis, wszystkie inne hotele zostały wyburzone po utworzeniu na tym terenie Parku Narodowego.

Święta sadzawka znajduje się pomiędzy budynkiem Wielkich Łaźni a Nimfeum. Woda z gorących źródeł ma wysoką zawartość związków mineralnych, prawdopodobnie ma właściwości odmładzające. Wejście do tego basenu jest płatne i nie można w nim robić zdjęć. Basen wypełniony jest wodą mineralną w której zatopione są antyczne kolumny będące dodatkową atrakcją tego miejsca. Tu przybywała sama Kleopatra, aby zażywać zdrowotnych kąpieli w leczniczych wodach Pamukkale.

Podłoże jest wysypane drobnymi kamyczkami, a teren wokół zbiornika porastają drzewa palmowe, które dają przyjemny cień w upalne dni. Korzystamy z tej przyjemności, ale zdecydowanie czas ten, wolałabym poświęcić na wapiennych tarasach Pamukkale. 

Pamukkale

Zostawiamy za sobą basen i udajemy się w stronę wapiennego cudeńka. Pamukkale słyną z wapiennych osadów powstałych na skutek działania słonych wód wapiennych. Wypływająca z gorących źródeł woda, bogata jest w związki wapnia i dwutlenek węgla, ochładzając się na powierzchni, wytrąca węglan wapnia, którego osady na przestrzeni stuleci utworzyły nacieki i stalaktyty. Pamukkale w tłumaczeniu oznacza bawełnianą twierdzę.

Mówi się, że kto nie był w Pamukkale, to tak jakby nie był w Turcji. Niegdyś na zboczach znajdowały się hotele, które przyczyniły się do stopniowego wysychania źródeł wody termalnej i postępującej degradacji środowiska. W związku z tym władze tureckie nakazały zamknięcie hoteli, a następnie ich rozebranie. Obecnie można oglądać ich pozostałości.  W roku 1997 została zamknięta trasa prowadząca przez naturalne tarasy. Dla turystów udostępniona została część południowa, wzdłuż wąskiego kanału, którym płynie woda termalna, która napełnia utworzone sztucznie baseny. Przejście po wapiennym zboczu z uwagi na ochronę osadów, jest możliwe tylko po zdjęciu obuwia. 

Przepływ wody jest regulowany, ale i tak trafiamy w taką porę, że trawertyny są puste, wody najwyraźniej brakuje. Na szczęście jest kilka basenów wypełnionych wodą, w których można się zanurzyć. Ludzi jest stosunkowo niewielu, w sezonie ponoć bieda tutaj przejść. Po wapiennych tarasach nie łatwo się chodzi, gdzie nie gdzie są śliskie, a w innych miejscach nierówności wbijają się w stopy. Moczymy się przez jakiś czas w jednym z basenów, ale czas pogania i musimy wracać do autokaru. 

Na wieczór wracamy do hotelu. W drodze powrotnej towarzyszy nam piękny zachód słońca.

Przed nami ostatnie dwa dni pobytu w Turcji, które spędzamy wyłącznie na wypoczynku i zakupach. Temperatura jak na końcówkę października jest bardzo wysoka. Plażujemy, kąpiemy się w basenie, żal będzie wyjeżdżać. Kończąc moje zapiski zapraszam jeszcze na film. 

Dodaj komentarz