Agnieszka Radwańska udziela wywiadu ESPN w związku z nagą sesją

0
351

Agnieszka Radwańska udziela wywiadu ESPN w związku z nagą sesją

Agnieszka Radwańska rozebrała się dla amerykańskiego magazynu „Body Issue” firmowanego przez ESPN. Oficjalnie nagie sesje z udziałem znanych sportowców mają promować zdrowy styl życia, a nieoficjalnie promuje się na nich ESPN, bo przecież do uprawiania sportu można zachęcać na tysiąc innych sposobów niż gołą pupą. Ale ogólny pretekst do zrzucania bielizny dla „Body Issue” jest niby szlachetniejszy niż dla „Playboy’a”.
naga sesja agnieszka radwanska espn

Agnieszka Radwańska
Foto: ESPN, 2013

Czołowa polska tenisistka udzieliła wywiadu dotyczącego swojego ciała. Można go przeczytać w magazynie ESPN. Przetłumaczyłam go na polski.

Co podoba ci się w twoim ciele?

Uważam, że jestem szczęściarą, bo mogę zachować niezłą sylwetkę bez konieczności długiego przebywania na siłowni. Gram w tenisa nieomal codziennie, czyli nie mogę siedzieć na siłowni tyle czasu, ile bym chciała. Oczywiście gra w tenisa wymusza aktywność fizyczną sama przez siebie.

Gdybyś mogła zmienić jedną rzecz w swoim ciele, co by to było?

Moje ramię, którym serwuję, jest podatne na kontuzje. Bioniczne ramię – to było by coś dla tenisistów!

Jaka jest twoja ulubiona forma treningu?

Bieganie wzdłuż rzeki z moją siostrą, Urszulą. Samo bieganie potrafi być nudne, więc z Ulą jest ciekawiej. Wzajemnie się motywujemy. Kiedy jestem zmęczona i wszystko mnie boli, wiem, że ona jest na tej samej łodzi, więc możemy razem kontynuować w takiej samej formie. Nie pamiętam żadnych intensywnych pojedynków między nami, gdy byłyśmy młodsze, ale w pewnym momencie w rozgrywkach WTA ciągle na siebie wpadałyśmy. To było paskudne. Ula jest ostatnią osobą, z którą mam ochotę grać, i myślę, że ona by powiedziała to samo o mnie.

Bez jakiego ćwiczenia nie możesz żyć?

Brzuszków. Robię ponad 300 w jednej serii. One sprawiają, że mój brzuch jest twardy jak kamień. Ale kiedy ćwiczę, myślę sobie: „kiedy to się skończy?” albo „będę mogła zjeść więcej czekolady”.

Co jest dla twojego ciała największym wyzwaniem?

Rozgrywanie wielu spotkań pod rząd. Na początku sezonu wygrałam dwa turnieje, potem od razu osiągnęłam ćwierćfinał Australian Open, chyba zagrałam 14 meczów w ciągu trzech tygodni. Taki wyczyn musi się odbić.

Podczas turniejów spożywam wiele węglowodanów, głównie w makaronach. Jem też dużo warzyw, żeby poprawić odporność w chwilach, gdy jestem fizycznie wyprana. Po turnieju biorę przynajmniej jeden dzień wolnego od tenisa. Zakupy, masaż, telewizja, kino wypełniają mi grafik. Nic nie przebije sesji z „24” z Jackiem Bauerem.

Rozpoczynałaś przygodę z tenisem jako małe dziecko. Czy pamiętasz jakieś specjalne metody treningowe, które stosował twój tata?

Mój tata miał dużo fajnych pomysłów na zajęcia z dziećmi. Na przykład, zanim zaczęłam odbijać piłkę, odbijałam balony. Obie z siostrą sięgałyśmy głową do połowy siatki, więc tata wymyślił balony, które łatwiej było podbić do góry i przebić na drugą stronę.

Byłam też zachęcana do praktykowania różnych sportów, żeby stać się lepszą atletką i poprawić balans oraz koordynację ręka-oko. Jeździłam na nartach, dużo pływałam, byłam w szkolnej reprezentacji siatkówki i piłki nożnej. Inne sporty służyły wzmacnianiu kondycji, koordynacji i, po prostu, byciu aktywnym. Najbardziej lubiłam narty, ale od lat nie jeździłam, bo to zbyt niebezpieczne dla zawodnika. Nie mogę się doczekać, kiedy przestanę jeździć na tenisowe turnieje, wtedy wrócę do nart – o ile oczywiście nie zapomniałam techniki.

Ile z twojej gry to przygotowanie mentalne, a ile fizyczne?

To psychiczna strona tenisa w większości decyduje o sukcesie bądź porażce. Można zobaczyć, jak potężnie zbudowane są niektóre tenisistki. To żaden sekret, że ja nie dorównuję pod tym względem innym z czołowej piątki, ale staram się utrzymywać szczupłą sylwetkę i nadrabiać niedostatki fizyczne kreatywnością na korcie. Pomysłowy tenis jest dla mnie rzeczą naturalną, tego nie można wyćwiczyć ani się nauczyć. Kiedy gram z silniejszą przeciwniczką, staram się używać jej siły zamiast generować własną. A kiedy serwuje Serena, po prostu staram się trzymać rakietę przy returnie, żeby mi nie odleciała!

Jaka ciekawostka związana z twoim ciałem może nas zaskoczyć?

Moje nawyki żywieniowe. W przeciwieństwie do innych zawodników, którzy jedzą co najmniej na dwie godziny przed meczem, ja mogę zjeść pełen posiłek tuż przed wyjściem na kort, i przeważnie to robię. Zazwyczaj jem talerz makaronu na pół godziny przed grą. Jeśli tego nie zrobię, w połowie spotkania jestem strasznie głodna. Ten zwyczaj datuje się odkąd tata odbierał mnie ze szkoły i jechaliśmy na trening. Nie było czasu na obiad i zapychałam się w samochodzie.

Czy od zawsze jesteś świadoma swojego ciała?

Zawsze byłam drobniejsza od swoich rówieśników. Kiedy rozgrywałam w Polsce juniorskie turnieje, grałam o kategorię wyżej, byłam znacznie młodsza i mniejsza od innych dzieci. Krążył wtedy dowcip, że jak mocniej wiatr powieje, to mnie zdmuchnie. Ale mi to nigdy nie przeszkadzało. Nigdy nie czułam się onieśmielona przez większe dziewczyny i nawet o tym nie rozmyślałam. Uczono mnie, żeby koncentrować się wyłącznie na swojej grze, a nie kontemplować rywala. Wydaje mi się, że obecnie jestem fizycznie coraz silniejsza z każdym rokiem w WTA Tour.

Co uważasz za swoją mentalną przewagę?

Uważam, że mam więcej intuicji i zdolności improwizacji niż moje przeciwniczki. Ta część mojej gry przychodzi naturalnie, nie ćwiczę jej specjalnie na treningach. To się zaczęło, gdy byłam dzieckiem. Tata kładł nacisk ćwiczeń na czucie piłki, już od czasów balonów. Nawet gdy grałyśmy już normalnymi piłkami, ćwiczyłyśmy godziami na małe kara. Zawsze poświęcałam więcej uwagi finezji niż sile.

Jakie było najgorsze doświadczenie, które musiało przeżyć twoje ciało?

Miałam dwie operacje – stopy i dłoni – obie były paskudne, ale nic nie przebije poparzenia słonecznego od leżenia na plaży!

Dwie kontuzje były spowodowane dużą ilością tenisa. Miałam świetnego chirurga. Nawet operacje nie były najgorszą sprawą, tylko rehabilitacja. Czujesz się bezsilna i sfrustrowana tym, że nie możesz grać ani trenować. W tym momencie muszę podziękować mojemu chirurgowi i fizjoterapeucie, bo nigdy nie opuściłam szlema ani innego wielkiego turnieju. Zajęli się mną w przerwie międzysezonowej. Ona, choć krótka, wystarczyła na regenerację.

Czy spożywasz „śmieciowe jedzenie”?

Nic nie może pobić dobrej, domowej polskiej kuchni. Ale jadam też cheeseburgery z McDonalda i serniki z Cheesecake Factory. Mogę się pochwalić, że spróbowałam każdego z nich!